Rozgrzewka szachowa – pierwszy krok do wygranej

Miałem taki okres w życiu, że siadałem do gry w szachy online i jazda. Centralna szarża kawaleryjska na pozycje wroga. Niestety, ale często pierwsza partia kończyła się porażką smutną niczym marsz żałobny Chopina. Na szczęście nie trzeba być geniuszem pokroju Einsteina, Turinga lub Noether, żeby szybko wychwycić związek przyczynowo skutkowy. Bez rozgrzewki szachy są jak poranne bieganie bez wcześniej wypitej szklanki wody – prawdziwą  męką, która przenika Cię do wzdłuż i wszerz.

Gra w szachy, nawet na zupełnie amatorskim poziomie, mocno angażuje mózg. Ciągła ocena pozycji, tworzenie planów, liczenie wariantów i poszukiwanie dostępnych kombinacji szachowych i taktyk zmuszają Cię ciągłego wysiłku umysłowego. Oczywiści jakość prowadzonych analiz wraz z upływem czasu siłą rzeczy musi ulec pogorszeniu. To dlatego powszechnie przyjął się pogląd, że młodsi szachiści (jak Magnus Carlsen) są w stanie dłużej pozostawać w stanie najwyższej koncentracji. Obecność w gronie topowych szachistów świata takich dinozaurów jak Vishy Anand i Władimir Kamnik uznawana jest za ewenement. Ale my nie o seniorach dzisiaj tylko o rozgrzewce szachowej 😉

Rozgrzewka szachowa – 3 proste wskazówki

Ludzki mózg podobno przypomina mięsień. Mówiąc szczerze nie wiem, bo nie jestem patologiem, a mózgi oglądam okazjonalnie w epizodach kina akcji. Ale zakładając, że tak faktycznie jest, to podobnie jak każdy mięsień, zanim osiągnie optymalną wydajność, trzeba go rozgrzać. Dokładnie, jest tak jak myślisz – właśnie dlatego Robert Lewandowski wykonuje te wszystkie dziwne ćwiczenia na rozgrzewce przedmeczowej. Potem wychodzi na murawę i w 9 minut strzela 5 bramek.

Skoro już wiemy w czym rzecz, teraz wystarczy to dostosować do naszych szachowych potrzeb. Posiłkując się lekturą tekstów szachowych praktyków oraz własnym doświadczeniem, stworzyłem poniżej listę trzech czynności, w które warto zainwestować czas przed przystąpieniem do rozegrania partii szachowej (z szczególnie tej rankingowej):

  1. pobudzenie wyobraźni – czytając książki szachowe zauważyłem, że z czasem łatwiej mogę sobie wyobrażać sytuację na szachownicy oraz kolejne posunięcia w analizowanych partiach. Zanim rozpoczniesz bitwę na szachownicy, usiądź spokojnie i wyobraź sobie szachownicę – przyjrzyj się jej dokładnie, odnotuj gdzie znajdują się poszczególne kolumny, linie i przekątne. Niektórzy specjaliści zalecają odnajdywanie określonych pól na wirtualnej szachownicy lub ruchy wybranej figury, najlepiej skoczka, bo porusza się w najmniej intuicyjny i oczywisty sposób.
  2. wizualizacja rozgrywanej partii – przed przystąpieniem do gry dobrze jest wiedzieć co zamierzasz zrobić – zarówno grając białymi jak i czarnymi bierkami. Ustal swój repertuar debiutowy dla każdego koloru i w miarę możliwości staraj się go trzymać. Natomiast na etapie rozgrzewki przejdź na sucho przez możliwe posunięcia, rozważ co jeśli przeciwnik zdecyduje się na jakiś nietypowy wariant. Oczywiście nie poświęcaj czasu na szczegółowe analizy, ale przejdź przez główne warianty – musisz mieć świadomość co chcesz zrobić i co może się wydarzyć. Przykład – jeśli gram partię hiszpańską, to od początku wiem, który wariant chcę wybrać (z reguły wymianę). Jeśli oponent zdecyduje się na obronę Philidora, to również przechodzę do otwarcia szachownicy i wymiany ciosów.
  3. rozwiązanie zadań taktycznych – ostatnia procedura, ale prawdopodobnie o największym znaczeniu – twój mózg musi wejść w rytm, musi oswoić się z rodzajem zadań, które będzie wykonywać przez najbliższe kilkadziesiąt minut lub nawet kilka godzin. Nie porywaj się na super skomplikowane ćwiczenia, wystarczy kilka taktyk na rozgrzewkę i poprawę morale. Jeśli dobrze przejdziesz przez te kilka zadań szachowych to wtedy możesz dziarsko ruszać do boju. Pamiętaj jednak, żeby nie przeciągać tej części rozgrzewki, bo możesz się przeciążyć i osiągniesz efekt odwrotny od zamierzonego.

Czy powyższe 3 kroki gwarantują sukces? Oczywiście, że nie, ale na pewno poprawią Twoje przygotowanie do rozgrywanego meczu. Sam staram się stosować taki schemat i efekty widać gołym okiem. Popełniam mniej błędów w debiutach, a przede wszystkim – patrząc z perspektywy mojego poziomu – poprawiła się skuteczność mojego liczenia wariantów.

Zanim wyruszysz na wojnę

Mówiąc o wojnie mam w zasadzie na myśli partie rankingowe. Bitwa o punkty wzbudza zdwojone emocji – na szli kładziesz punkty i swoje dobre samopoczucie, więc realnie masz o co walczyć. Poza tym pojawia się to, co tygrysy kochają najbardziej – adrenalina 🙂 Jeśli chcesz zminimalizować ryzyko rozczarowania, warto podejść do tematu holistycznie.

Od mniej więcej roku partie rankingowe rozgrywam głównie w niedziele. To dzień kiedy dzieje się mniej, jestem wypoczęty i nie doskwiera mi codzienny pęd – łatwo wtedy znaleźć godzinę na spokojna grę w szachy. Oczywiście nie gram na wariata, staram się do tego przygotować, a poza standardową rozgrzewką staram się (z różnym skutkiem) przestrzegać kilku zasad:

  1. dobrze się wysypiam – wypoczęty umysł to efektywne narzędzie; rozwiązywałeś kiedyś taktyki szachowe przy skrajnym zmęczeniu? Zachęcam Cię do wypróbowania 0 zdziwisz się ilu rzeczy nie dostrzegasz 🙂
  2. nie przejadam się – duża pizza lub kaczka z kilogramem ziemniaków? Po takim posiłku raczej trzeba się zdrzemnąć niż siadać do szachownicy. Tyle o mnie. Ludzie są różni i słyszałem o szachistach, którzy muszą dobrze przekąsi nim zasiądą do królewskiej gry.
  3. gram jedną „poważną” partię na jedną sesję (a przynajmniej staram się) – nie więcej, bo to proszenie się w moim przypadku o kłopoty. Wiem ile czasu jestem w stanie efektywnie skupiać się na problemach szachowych. Jeśli przeciążam komputer pokładowy to sam proszę się o kłopoty – podświadomie dążę do wymian taktycznych (nie trzeba tyle kombinować jak przy grze manewrowej i partia szybciej się kończy), co pokrywa się dużo mniejszą skutecznością w liczeniu wariantów. Podstawka, gorsza pozycja, koniec z zerem na koncie. Nie warto 😉

Czy warto poświecić trochę czasu na rozgrzewkę? W mojej ocenia oczywiście, że tak. Przede wszystkim trzeba jednak kierować się zdrowym rozsądkiem – jeśli czujesz, że nie potrzebujesz rozgrzewki, lub zwyczajnie nie masz na to czasu, to nic na siłę. Ostatecznie szachy i tak weryfikują całościowe przygotowanie. A to temat do pracy na długi, a nawet bardzo długi, okres czasu 🙂

 

Zachęcam Was do komentowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami – każdy punkt widzenia mile widziany!

Dodaj komentarz